To co uwielbiam to późne, domowe śniadania... Takie koło południa. nie ma nic cudowniejszego, niż pozamulać do południa w piżamie :-)
Uwielbiam rano marnować czas z kawą... godzinę później z herbatą... i znów z kawą przy kompie... No dobra, nie musi być to marnowanie czasu - ale dziś akurat tak było ;-)
Od dwóch tygodni marzyło mi się domowe śniadanie - jajecznica lub jajko sadzone. Wygrało sadzone. A to dlatego, że ostatnio oglądałam film "Frankie i Johnny" z Michelle Pfeiffer i Al Pacino, którego uwielbiam! Urocza historia o lęku, pragnieniach i miłości dzieję, że w małej knajpce, gdzie klienci na przemian zamawiają jajka na bekonie lub kurczaka... :-)
Z boczkiem i tym "jak" jest zrobiony różnie bywa, więc skwarki usmażyłam z suszonego mięsa. Na surowo oczywiście też trochę zjadłam.
Dwa jajka, trochę mięsa, odrobina surowych warzyw i jabłuszko... 5 minut smażenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz