poniedziałek, 5 listopada 2012

EKSPERYMENT - no 4; weekendowe disco!






Sobotni wieczór. Restauracja Teatralna. Minęła dziewiętnasta, sala restauracji jest pełna. Pary dosiadają się do nieznanych sobie ludzi. Większość osób piję herbatę, wino lub kolorowego drinka. Mało kto je posiłek, a menu pełne jest staropolskich pyszności - jak kołduny w barszczu, żurek, kotlet schabowy z zamarzaną kapustą i mnóstwo innych dań. Sala restauracji jest duża, na jej wejściu jest szatnia płatna 2 złote od płaszcza, naprzeciw toaleta płatna złotówkę.

W restauracji panuje charakterystyczna atmosfera. Powietrze nie pachnie jedzeniem. Kelner bez zdziwienia przyjmuje zamówienia ograniczające się do dwóch herbat. W pierwszym rzędzie stoją cztery stoliki z karteczką rezerwacji. Przed dwudziestą w Teatralnej zaczyna być tłoczno, zarezerwowane stoliki już nie stoją puste. Do jednego z nich siada dwóch mężczyzn w wieku około trzydziestu lat. Twarze obydwóch są uśmiechnięte, jednak mimo uśmiechu sprawiają nie przyjemne wrażenie. Obaj ubrani w "odświętne dresy". Jeden jest zdecydowanie lepiej ubrany, jego czarny dres jest perfekcyjne wyprasowany, chyba nawet krochmalony! Oboje głowy mają pozbawione włosów. Ich twarze nie skażone myśleniem są przerażające. Panowie uważnie obserwują salę. 

Dwóch muzyków zaczyna grać na klawiszach i śpiewać. Prawie wszyscy goście restauracji natychmiast wstają i udają się na środek sali. To nie źle rozmieszczone stoliki zostawiły zbyt dużo przestrzeni na środku sali.  Na środku sali Teatralnej znajduje się parkiet, obecnie pełen roztańczonych par. Trudno ocenić czy tańczące pary około sześćdziesiątki to nadal zakochane małżeństwa, kochankowie ukrywający się w sanatorium, czy nowo poznani kuracjusze. Panowie w średnim wieku bez wahania łapią Panie w średnim wieku za pośladki, obśliniają im szyje. Co śmielsi wkładają Partnerką języki do ust. Tańczący tłum sprawia wrażenie trzeźwego, w powietrzu nie unosi się zapach alkoholu, a uczestnicy zabawy bawią się jakby świat nie istniał, jakby byli pijani nie do przytomności. Bezwstydu!

Tuż obok bezwstydnych par tańczą gentelmani i damy. Osoby w po siedemdziesiątce, po osiemdziesiątce. Emeryci, którzy przed południem w salach zabiegowych skarżą się na bóle nóg, kręgosłupa, głowy, wszystkiego. Przed południem wszystko ich boli. Kiedy są w swoich rodzinnych stronach jedną nogą stoją we własnych grobach. Starość ich dogoniła. Ale w Teatralnej to oni górują. Starcy oszukali starość. Ból kości został przed drzwiami i cierpliwie czeka na deszczu. Zaczyna się drugi taniec. Druga piosenka. Staruszkowie niczym w czasie swojej młodości lewą ręką delikatnie obejmują damy w tali, prawą rękę wyciągają delikatnie w bok by prowadzić partnerkę w tańcu. W pozycji bliskiej walcowi. Tańczące starsze pary uśmiechają się z gracją do siebie, szepczą miłe słówka. Komplementy.
- Jest Pani doskonałą tancerką.
- Och! - rumieniec pojawia się na policzku damy - To Pan jest świetnym tancerzem.
Wszyscy staruszkowie dzielnie wytrzymują cztery tańce. Kiedy czwarta piosenka dobiega końca jeden z muzyków mówi:
- Dziękujemy. Zapraszamy na krótką przerwę, już za kilka minut wracamy. - i schodzą ze sceny. 
W Teatralnej rytm wieczoru to cztery kawałki tańczone, dziesięć do piętnastu minut przerwy. W tym czasie wszystkie pary wracają do stolików. Flirtują. Piją herbatę lub sączą czerwone wino. Napoje nie są drogie. Emerytura starczy na dwa kieliszki wino.

Z parkietu schodzą dwie pary. Panowie około czterdziestki. Jedna z kobiet wygląda na bliską czterdziestu lat, drugiej uroda nie pozwala ocenić wieku, prawdopodobnie jest młodsza. Ubrana w jasną bluzkę z dekoltem, jeasową mini spódniczkę i kozaki na niewysokim obcasie. Stój wygląda dość tandetnie. Kobieta chciała wyglądać atrakcyjnie, jednak coś w tym zestawie jest kiczowatego. Mężczyźni to koledzy, i kobiety znały się prędzej. Rozmawiają wszyscy razem. Uśmiechają się. Nagle niegustownie ubrana kobieta stanowczym, podniesionym głosem mówi:
- Co poradzę na to, że nie pasuje mi Twoja morda! Nie chce mi się na nią gapić!
Mężczyznę zamurowało. Kobieta kontynuuje:
- Nikt nie każe Cie siedzieć przy moim stoliku. Spieprzaj stąd. Nie chcę Cię widzieć.
Mężczyźni bez słowa wstają. Wymieniają tylko spojrzenia między sobą.

W tym samych czasie dwóch dresiarzy nadal bacznie obserwuje gości. Wymieniają uśmiechy miedzy sobą. Co takie zakapiory robią na dancingu dla kuracjuszy? Kogo obserwują. Owszem, niektóre Panie wystroiły się jak na sylwestra! Niektóre Panie ubrały się wyzywająco! Jednak te Panie są w wieku ich matek, a te skromniejsze w wieku ich babek! Co te dwa typy robią w Teatralnej. Kogo obserwują. Jak ktoś kto zamiast garnitury w szafie ma czarny dres w białymi paskami mógł wejść do miejsca, którego nazwa pochodzi od Teatru! Przecież oni nawet nie wiedzą co to teatr! Muzyce wrócili na scenę. Słychać pierwsze takty. Dresiarze wstają. Uśmiechają się do siebie. Tańczą. Nie proszą nikogo do tańca. Odrywają na przemian stopy od ziemi. Ich ręce do chwile zmieniają układ, zaczynają od groźnych min i gestów niczym z teledysku 50 centa, aby za chwile bezładu i składu machać rękoma w nieokreślonym kierunku i nagle, ręce kierują do góry i udają się wkręcają żarówki. Dobrze się bawią. Na parkiecie pojawia się młoda dziewczyna, około dwudziestu lat. Tańczy jakby była w transie. Bije od niej szczęście. Dziewczyna zdecydowanie posiada poczucie rytmu. Podskakuje jakby miała sprężyny w nogach. Ubrana w biało - czerwoną tunikę, czarne leginsy i balerinki. Przyszła sama. Tańczy sama. Nie szuka wzrokiem towarzystwa. Jest sama ze sobą. Same ze swoim tańcem. Jest szczęśliwa. Dresiarze nie zwracają na nią uwagi. Czasem zawieszają wzrok, na którejś z kobiet, po czym wymieniają miedzy sobą kilka słów. I znów się uśmiechają. Ich twarze mimo uśmiechu pozbawione są emocji. Czy te uśmiechy są szydercze czy pełne sympatii? Mężczyźni powoli piją drinki. Nie upijają się. Często tańczą. Rzadko kiedy siedzą kiedy orkiestra jest na scenie. Zdają się być zadowoleni. Co oni tu robią?

Disco Polo. To po co przyszli dresiarze. To po to przyszła młode dziewczyna. Te beaty ich wciągają. Tych dwóch zakapiorów nie przyszło okraść wracających wieczorem emerytów do domu. Nie przyszli zaczepiać podstarzałych bawiących się na parkiecie kobiet. Nie przyszli z ich drwić. Podziwiają jak prowokujące Panie się bawią. Oni też przyszli do teatralnej tańczyć! W końcu to sobotni wieczór!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz