Ciechocinek... dość!
Ciechocinek... to kolano jest moje!
Ciechocinek... czy zamiast "dzień dobry" mówię "dotknij mnie!"
Ciechocinek... dlaczego starcy zostawiają rozum w domu?!
Starzec...
- A Ty znów tu siedzisz? Wracaj do pokoju! - powiedział Robert rozkazującym głosem. Iza podniosła wzrok i popatrzyła na Roberta.
- Pracuję.
Robert zauważył Andrzeja, który właśnie wszedł do pokoju telewizyjnego, łapie go wzrokiem i mówi:
- Patrz na nią. Piątą godzinę już tu siedzi. - Robert kiwa głową. Iza nie odrywając wzroku od komputera mówi:
- Pracuję. Nie siedzę.
Andrzej popatrzył po obojgu i odchodząc rzucił od niechcenia:
- Tylko nie pochoruj się mocniej. Chłodno tu w sali. - poszedł na drugi koniec sali i usiadł przed telewizorem. Iza lubiła Andrzeja, ale nie mogła zrozumiec dlaczego ilekroć rozmawiają na holu i zjawia sie Robert, Andrzej wycofuje się. Mówi coś w stylu "Nie będę Wam przeszkadzał", kłania się i odchodzi...
Robert nadal stojąc nad dziewczyną zagaduje:
- Może przyjdziesz do mnie do pokoiku? Na herbatę? Albo winko? Kupiłem winko.
- Muszę jeszcze popracować.
- Ile można. Kiedy indziej skończysz.
- To ważne. Nie może czekać. Musze dziś to wysłać.
- A nie możesz robić tego w swoim pokoju? Tylko tu w zimnym?
- Na moim piętrze nie ma internetu. Musze tu.
- Zaziębisz się. A może u mnie jest internet.
- Nie, nie ma. Jest tylko w sali telewizyjnej. Jetem ciepło ubrana, nie jest mi zimno.
Robert pokiwał głową i wyszedł z pomieszczenia.
Dziewczyna siedziała z komputerem jeszcze dłuższą chwilę. Chciała czas, który został do kolacji spędzić sama ze swoimi myślami. Nie chciała kolejnego dnia spędzać w towarzystwie Roberta. Mężczyzny w wieku jej dziadków. Z początku uśmiechnięty starzec był uroczy, zajmował ją rozmową, opowiadał dowcipy, jednak po zaledwie kilku dniach znajomości młoda kobieta poczuła się przytłoczona tą przyjaźnią. Przytłaczało ją poczucie, iż musi się tłumaczyć z tego co, kiedy i gdzie robi? Od lat, nikomu się nie tłumaczyła a tu nagle spadł na nią ten obowiązek wobec całkiem obcej osoby. Kiedy szła do przy szpitalnego parku z koleżanką z pokoju, widziała żal w oczach starca. Kiedy rozmawiała z którymś z mężczyzn na korytarzu czekając na codzienną inhalację; pacjentów szpitala - widziała dysaprobatę w spojrzeniu Roberta. Pewnego dnia, kiedy nie wychodziła z pokoju - mężczyzną nie wolno było wchodzić na oddział kobiet - i cały dzień spędziła w pokoju czytając książkę, po kolacji podszedł do niej Robert i smutnym głosem zapytał:
- Czy Ty już mnie nie lubisz? - jego twarz przypominała zranione zwierzę.
- Nie. Dlaczego? Co się stało? - Izę zirytowało to pytanie. Pomyslała o czasach wczesnej podstawówki i przyjaźni, kiedy to z przyjaciółką z ławki trzyba było obowiązkowo spędzać każdą przerwę, każdą minutę szkolnego życia...
- Nie spędzasz ze mną czasu. - żalił sie Robert, a jago twarz zmieniła się w krwawiące zwierzę.
- Czytałam. Słabo się czułam. - skłamała, by nie sprawiać przykrości Robertowi.
Dziewczynę ogarnęła panika. Co starzec ma w głowie?! Przecież wczoraj siedzieli razem na ławce w parku, spacerowali po obiedzie. Tak, rano kiedy rozmawiała z innym mężczyzną Robert usiadł na ławce obok i łypał na nich, jakby ona robiła coś złego. Ale czy robiła coś niestosownego. Przecież tylko rozmawiała. Przecież Robert nie ma do niej żadnych praw. Przecież Robert jest starcem. A ona młodą kobieta, całe życie przed nią. Dlaczego on myśli, że ma do niej jakieś prawa. Dziewczyna myjąc wieczorem żęby zaśmiała się sama do siebie "Jeden starzec jest zazdrosny o drugiego! Jakby którykolwiek mnie interesował!". Jednak niepokoiła ją sytuacja. Kładąc się spać, bała się wyrzutów dnia następnego.
Nazajutrz rano Iza obudziła się pierwsza, jej współlokatorki z sali jeszcze spały. Wstała cicho, aby nikogo nie obudzić. Wzięła ręcznik, kosmetyczkę i czystą bluzkę. Cicho zamknęła drzwi. Lubiła chwile ciszy, kiedy wszyscy spali. Mogła sama skorzystać z łazienki, nie śpiesząc się, nie patrząc na stare ciała kobiet, z którymi mieszkała w pokoju. Była jedyną taką młodą osobą w szpitalu. Była jak pożywka dla starców, dotyk młodości. Z początku podobało jej się, że to właśnie ona jest najmłodsza. Dzięki temu zawsze miała z kim porozmawiać czekając w kolejce na inhalację. Osoby w średnim wieku, zagadywały ją jak córkę, starsi jak wnuczkę. Jednak pewnego dnia coś się zmieniło. Iza przestała być dziewczynka, stała się kobietą. Zrozumiała, że męskie zaczepki to nie wyraz sympatii i oznaka tęsknoty za rodziną. Te zaczepki miały podtekst erotyczny. Była zmęczona hasłami:
- Pójdziemy potańczyć? Lubisz sie przytulać?
albo
- Usiądz tu obok. - i ten gest pokazujący miejsce na kanapie...
Popatrzymy na Roberta - czy to możliwe by człowiek był tak nierozsądny i pomyślał, że młoda dziewczyna zada się z starcem?! Jakim prawem mówiąc o niej używał słowa "MOJA", jaka ona była jego. Aż dreszcz obrzydzenia przechodził po placach Izy, kiedy pomyślała o tym, że zwyrodnialec patrzy na nią jak na kobietę, co gorsza odpowiednią dla siebie. Czy to nie jest jakaś wyjątkowa odmiana pedofilii, kiedy mężczyzna pożąda o pięćdziesiąt lat młodą kobietę?! I ten uścisk, kiedy na chwilę straciła czuwanie! Kiedy jego dłonie dotknęły jej policzków, jedna dłoń na jednym policzku, druga na drugim i obślinił jej czoło. Zbeszcześcił jej czoło. Uściski młodej kobiety przenzczone są dla młodych mężczyzn... Oj tak! Myślał, że ta młoda kobieta jest dla niego. Raz w parku próbował złapać ją za ręke. Niejednokrotnie. Ona udała, że nie zauważa gestu i schowała dłonie do kieszeni. Robert wiedział, że jego myśli są niestosowne, to dlatego powiedział:
- Kiedy jesteśmy sami, nie mów do mnie prosze pana. Mów do mnie po imieniu - Robert. Kiedy jesteśmy sami.
Dziewczyna nigdy nie powiedziała "Robert", nie chciała przełamywać dystansu. Chciała odsunąć się od starca. Jednak w szpitalu tuż za rogiem czaił się już kolejny starzec...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz