piątek, 9 listopada 2012

Sanatorium - zabiegi jak mini SPA ;-)





Opowiadam jak to jest w sanatorium, o jedzeniu, dancingach, Ciechocinku, a nawet nie wspomniałam o zabiegach. Każdy dzień rozpoczynają obowiązkowe zabiegi - mój grafik podzielony jest na dwa dni, jednego dnia mam cztery różne zabiegi, kolejnego trzy różne i tak na przemian.

Pierwszego dnia zameldowałam się. Drugiego po rozmowie z lekarzem otrzymałam grafik zabiegów i wszystko wyglądało dobrze, poza godzinami - inhalację o siódmej rano! Po pół tygodnia siódma nie była już taka straszna, tym bardziej, że rano rehabilitanci są bardzo tolerancyjni i pozwalają się spóźniać..







Jak wspomniałam co drugi dzień zaczynam od inhalacji solankowej. Czemu ona służy? Tu zaczytuję tabliczkę, która znajduję się przed drzwiami do pokoju zabiegowego - nawilża drogi oddechowe, zwalcza i hamuje stany zapalne dolnych i górnych dróg oddechowych itd. Dobrze też wpływa na oskrzela.

Po porannym zabiegu idę na śniadanie - tam Panie o mnie dbają, a nawet rozpieszczają ;-) No i Panie są w moim wieku a nie po sześćdziesiątce, więc stołówka to jedno z moich ulubionych miejsc ;-)

Ekipa rehabilitantów też jest młoda, ale niestety w jednym czasie zazwyczaj muszą obserwować zbyt wiele osób by uciąć sobie pogawędkę o niczym...



Czas na tajemniczo brzmiący zabieg - kąpiel perełkowa :-) Perełki to bombelki powietrza. Przez około kwadrans moczę się w wannie z jakuzzi - nie do końca takim samym jak domowe, ciśnienie powietrza jest dużo silniejsze. Jak podniesie się plecy z oczek, które są pod plecami - widać je na zdjęciach, wówczas strumień wody ląduje na korytarzu, który rozdziela pokoje kąpielowe ;-)

Zabieg ten jest relaksacyjny, uspokaja układ nerwowy i dobrze wpływa na skórę masując ją.


Następny pokój to pokój numer 6 - zawijania borowinowe.







Tam bez ruchu muszę leżeć przez piętnaście minut, więc zawsze biorę książkę by nie patrzeć tępo w sufit ;-) Pani prowadzi mnie do kabiny, każe się przygotować, czyli zdjąć spodnie. Po kilku minutach wraca z gorącym okładem, który kładzie mi na biodrze, przykrywa folią i jeszcze kocem. Okłady borowinowe rozgrzewają przez co łagodzą ból, rozluźniają mięśnie i stawy, dobrze też wpływają na układ krwionośny.  Gdyby zabieg trwał dłużej nie brałabym książki, spałabym.

Dziś zabiegi skończyłam w gabinecie mechanoterapii, czyli w pokoju przypominającym skromną siłownię. Idę tam zawsze na bieżnię i steper, czasem rower. Za rowerem nie przepadam, a Pan mnie nie zmusza ;-)





I to już koniec mojego dnia zabiegowego. Teraz obiad i czas wolny ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz